Review reactions
Pomocne
80
Dziekuję
0
Love this
65
Oh no
0
Statystyki
Review updates
1
First reviews
6
Obserwujący
0
Komplementy
Lokalizacja
Śródmieście, Warszawa
Na Yelp od:
kwietnia 2013
Szłam oczekując niemal cudów. Bo i Poznańska to świetny adres na gastronomicznej mapie Warszawy i hinduskie i francuskie smaki brzmią kusząco.
I niestety tym większe było moje rozczarowanie. Ponieważ lokal ma otwartą kuchnię gwarantuję Wam, że jeszcze po 24 godzinach Wasze ubrania będą pamiętać o tej wizycie. W ogóle otwarta kuchnia na restauracje to duży problem, z którym wg mnie narazie jako jedyny poradził sobie Mateusz Gessler (uwielbiam go, więc może nie jestem obiektywna).
Z napojów są tylko gazowane bombille, lemoniady itp i woda. Nie ma alkoholu ani napojów bez bąbelków - żadnych soczków, no nic. Polecam Wam spróbować lemoniady różanej - nowy, zaskakujący, choć słodki smak.
Byłam tam jakiś czas temu i już nawet nie pamiętam, co jadłam - a oznacza to li i jedynie, że kolacja była bardzo przeciętna. Jakaś sucha buła z komprem włoskim albo innym zielskiem. I niestety mina mojej towarzyszki też dawała wiele do myślenia.
Jeśli w Kaskrucie jeszcze nie byliście, możecie tam zajrzeć by zaspokoić Waszę ciekawość, bo nie podniebienia.
Najlepsze miejsce z rybami w Warszawie, ba nie wiem nawet czy nie w całej centralnej Polsce.
Ale zacznijmy od początku: lokal z zewnątrz trochę przeraża. Wygląda jak odpimpowana nadmorska smażalnia rybna. Wydaje mi się, że tylko ten kto wie, co na niego czego w środku przekroczy próg.
Tyle już słyszałai czytałam o zupie rybnej z Bostonu, że mój wybór nie mógł być inny. Jeśli chcecie tylko spróbować zupę i wybrać drugie danie możecie się zdecydować na małą porcję - świetny pomysł. Zupa absolutnie wybitna, kremowa, delikatna, esencjonalna. Jedyne co mi przeszkadzało, że białe mięso ryby, które było w zupie było zimne. - 10 w cudowności.
Na drugie talerz na fali, czyli zestaw chyba dla dwojga: ośmiorniczki i dwa rodzaje krewetek. Do tego sos chili (nie, nie i jeszcze raz nie!) i tosty czosnkowe - najsłabszy punkt programu! Wyjątkowo dobre były ośmiorniczki - szczerze polecam.
Rachunek za lunch dla dwóch osób 70 zł, więc jak nadbałtyckie standardy, gdzie za kawełek wysmażone ryby można zapłacić nawet 50 zł bardzo przyzwoicie.
Jeśli jesteście amatorkami morskich smaków z pewnością powinniście zawinąć do Boston Portu.
Waff'love to raj dla miłośników gofrów. Bo ten malutki lokal goframi stoi. I to nie byle jakimi, bo belgijskimi. Pojawiają się w dwóch wersjach: klasyczne i cynamonowe. Można je zjeść na miejscu z dowolnie wybranym składnikiem lub wziąć na wynos i odgrzać na śniadanie w piekarniku (sprawdzone! smakują równie wybornie!).
Gofer (ah..) w cenie 5 zł sztuka do tego dodatki od 1 zł do 3 zł. Są lody, owoce sezonowe, polewy, bita śmietana. Słowem wszystko, co być powinno.
Ja niestety mam jednak pewien niedosyt i 5* dać nie mogę, choć gofry ah kocham je nad życie. Przede wszystkim jak już się kiedyś jadło oryginalnego gofra w Belgii to żaden nie będzie smakował tak dobrze. I te Waff'love trochę są jednak za suche i za mało się ciągną. Do tego ilość dodatków na waflu też nie robi wrażenia. Ja moje polewy (czekoladowe - biała i ciemna) musiałam wyszukiwać niemalże. Ale to, co znalazłam smakowało mi bardzo.
Rekapitulując: choć nie jest idealnie, lepszych gofrów w Warszawie, ba! może nawet w całej Polsce nie znajdziecie!
Moje ulubione kino w Łodzi. Kameralne i z naprawdę dobrymi filmami. Nie znajdziecie tu hollywódzkich filmów akcji, a jeśli już się pojawiają to tylko te najlepsze i wyselekcjonowane.
Bilety też dużo tańsze niż w innych multipleksach - tu 16 i 18 zł.
Nie polecam jednak sali klubowej, zwanej także małą. Ta sala nie jest mała jest mikroskopijna - dwa rzędy krzesełek i ekran pół metra przed nosem. Mało to komfortowe.
Cała reszta cud miód :))
Weszłam tam zupełnie przypadkiem, idąc Nowym Światem i prawdę mówiąc zmierzając do Petit Appeti. I ujrzałam Croque Madame, myślę podobnie jak w innych piekarenko-kawiarniach, może Petit się przekształcił i wchodzę (przy wejściu uwaga na podłogę - jest niezmiesko śliska!).
W środku gwarno, parno, obsługa uwija się jak w ukropie, nerwowo i chaotycznie. Myślę dalej, no nic może dopiero otworzyli i jeszcze nie do końca wszystko ogarniają. Jakież było moje zdziwienie, kiedy na YELPie przeczytałam, że ten lokal już ma swoją historie! O rany!
Ponieważ pan zza ladą na moje pytania czy długo będę czekać na Warszawski koszyczek (zestaw śniadaniowy: twarożek, warzywa + chleb) zrobił niewyraźną minę i powiedział, że trochę ludzi jest, zdecydowałam się na croissanta (choć ta nazwa to duże nadużycie!!) migdałowego, kawę i sok. I o ile croissant przypominał raczej grubego naleśnika (gdzie warstwy ciasta, wyczuwalny aromat masła, delikatne płatki, no gdzie?!), to tą recenzję poświęcę kawie. Bo dawno tak fatalnej nie piłam. Nawet na okoliczność tej wizyty wyjęłam notatnik i poczyniłam stosowne zapiski. Duża, biała americana za (o zgrozo!!) 11 zł to zagotowana lura. Coś wybitnie niewypijalnego i tak chyba po raz pierwszy w historii po dwóch łykach, kiedy o mało mi wrzątek nie przepalił wnętrzności, pozostawiłam pełen kubek obsłudze. W przypadku białej kawy nie ma nic gorszego niż przegrzane mleko, a to nie dość, że chyba podgrzewane było już po raz któryś (straciło charakterystyczną słodycz) to jeszcze, jak nic, do temperatury 100 stopni!! Jako przeszkolona miłośniczka kawy muszę zaprotestować. Jak w kawiarni można serwować coś takiego?! Do jakości samych ziaren i smaku kawy odnieść się nie mogę, bo musiałabym czekać z 15 minut aż kawa wystygnie, a niestety tyle czasu nie miałam.
Dodatkowo w notatniku zapisałam:
- zestawy śniadaniowe od 12 do 16 zł, bez napoju w cenie (trochę dziwnie)
- espresso 7 zł - no ej!
- kanapko-bagiety (wyglądają elegancko, 13/16 zł )
- na obiad serwują swojskie pierogi i barszcz z krokiecikiem (a to dobre!!)